Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Ks. Adam Boniecki upomniany przez przełożonych

Ks. Adam Boniecki. Fot. TV Republika

Analiza treści wypowiedzi ks. Bonieckiego i reakcji na nie, pokazuje, że stają się one źródłem kolejnych rozdarć i moralnych niepewności wśród wiernych Kościoła katolickiego – czytamy w komunikacie władz Zgromadzenia Księży Marianów.

Dziś rano na stronie polskiej prowincji marianów opublikowany został komunikat dotyczący wypowiedzi medialnych ks. Adama Bonieckiego podpisany przez jej rzecznika prasowego ks. Piotra Kieniewicza.

Ks. Kieniewicz przypomina w nim, że „kościelne przepisy odnoszące się do obecności duchownych w przestrzeni medialnej, nie zawierają szczegółowej listy przypadków, które wprost nakazywałyby wyższym przełożonym uchylenie przywileju swobodnej wypowiedzi w mediach danemu współbratu”. Jednak „prawodawca kościelny pozostawił przełożonemu wyższemu przestrzeń dla roztropnego rozeznania, kiedy należy podejmować uzasadnione działania, zmierzające do dyscyplinowania swoich współbraci”.

W piśmie zaznaczono, że słowa duchownego powinny być „przepełnione wiernością Ewangelii”, „nieskażonym przekazem doktryny głoszonej przez Urząd Nauczycielski Kościoła”, „ewangeliczną troską o zbawienie wszystkich”.

„Analiza treści wypowiedzi ks. Bonieckiego i reakcji na nie, pokazuje, że stają się one źródłem kolejnych rozdarć i moralnych niepewności wśród wiernych Kościoła katolickiego” – czytamy w komunikacie. „Z tego powodu, po rozmowie z księdzem, przełożony prowincji udzielił mu upomnienia, wzywając raz jeszcze do bezwzględnego zachowania przewidzianych przez prawo norm regulujących udział i zaangażowanie duchownych w świecie mediów”.

1 listopada 2011 roku ówczesny prowincjał ks. Paweł Naumowicz wydał marianinowi zakaz wypowiedzi medialnych poza „Tygodnikiem Powszechnym”. Pod koniec lipca tego roku nowy prowincjał, ks. Tomasz Nowaczek – jak czytamy w komunikacie – „udzielił ks. Bonieckiemu pozwolenia na zabieranie głosu szerzej, aniżeli tylko na łamach pisma, któremu poświęcił niemal całe swoje życie”.

Wesprzyj Więź

Ks. Adam Boniecki w ostatnich miesiącach udzielił kilku głośnych wywiadów. „Nie czuję się ofiarą inkwizycji” – mówił Tomaszowi Terlikowskiemu na antenie Telewizji Republika. „Nie wierzę, że obwieszenie kraju krzyżami powstrzyma laicyzację. Ten proces zupełnie gdzie indziej przebiega. Sprawa laicyzacji jest w człowieku, w głębi” – oceniał w rozmowie z Brygidą Grysiak w TVN24.

Kilka dni temu w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” marianin odniósł się do aktu samospalenia dokonanego przez Piotra Szczęsnego na warszawskim placu Defilad. „To jest tak mocny znak protestu, że właściwie nie można przejść wobec niego obojętnie. Do mnie szybko dotarło, że on nie był fanatykiem ani szaleńcem. To nie było spowodowane przyczynami psychiatrycznymi, to był człowiek bardzo serio myślący. To była manifestacja miłości ojczyzny. Pan Piotr krzyczy do tych, którzy mają wpływ na społeczeństwo. Że to nie społeczeństwo jest, ale ludzie, konkretni ludzie. On przejdzie do historii” – powiedział ks. Boniecki.

Źródło: Zgromadzenie Księży Marianów

Podziel się

Wiadomość

Dlaczemu Ks. Rydzykowi wszystko wolno, tyle lat już ” działa” i nikt nad tym nie potrafi zapanować, upomnieć, zabronić.INTELEKT obu panów jest nieporównywalny dlatego szanuję Ks Bonieckiego gardzę Rydzykiem.

Tadeusz Rydzyk,jest niedościgłym wzorem skuteczności biznesowej. Większość polskich biskupów zapewnu bardzo mu tego zazdrości. Ponadto ma wielkie zasługi dla obecnie rządzącej partii. Czy może się z nim równać ks. Adam Boniecki?

Nie mogę zgodzić się z taką wersją, jaką p. Koszewski tu prezentuje. To wybieg!, nie módlmy się za ks. Bonieckiego, którego od lat szanuję. A może by tak zasugerować pomodlenie się za przełożonych Rydzyka, aby przejrzeli na oczy? , choć nie wiem, czy to coś da? Takie prośby słyszą wszak od dawna i nic z tym nie robią?

Wybiórczość upomnień udzielanych przez różnych przełożonych kościelnych powinna stać się przedmiotem poważnej rozprawy doktorskiej na znamienitym uniwersytecie. Warto byłoby także tą materią zainteresować twórców różnych gier. Bezinteresownie podaję tytuł takiej gry. Dla uczestników mniej zorientowanych – gra w upominanie, dla bardziej zaawansowanych – gra w potępianie. W roli pionków szeregowi duchowni (oczywiście tylko ci nieposłuszni) można oznaczyć ich kolorami a na dole instrukcji np. imię i pierwsza litera nazwiska odpowiadająca kolorowi. Przykładowo czarny kolor pionka – Adam B. Oczywiście zwalczają ich królowie – przełożeni (pełne nazwiska w końcu królowie). Oczywiście są pionki premiowane, im wszystko wolno, nie obowiązują ich żadne regulaminy i zasady. Rządzą wszystkimi i sami ustalają zasady np. Tadeusz R. Pionki jak to pionki robią co mogą, ale upomnienia i potępienia udzielane przez królów, powodują, że ciągle muszą zaczynać od nowa i w związku z tym, królowie uważają, że pionki przegrywają z nimi. Nawet fajna gra, ma tylko jedną wadę, jak zabraknie tych pionków i na dodatek obserwatorzy, raczej gapie według królów, stwierdzą, że ktoś tu kręci i robi im z mózgu wodę, to zmienią grę. A pionki? Pionki załatwi biologia i królowie nie będą mieli z kim i kim grać.I to jest problem czy jak mówił generał Wieniawa – zaczynają się schody. Obyśmy wszyscy z nich nie pospadali!