Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Patriotyzm chrześcijański, czyli otwarty

Konferencja polskich biskupów poświęcona dokumentowi „Chrześcijański kształt patriotyzmu” 28 kwietnia 2017 r. Siedzą od lewej: bp Artur Miziński, abp Stanisław Gądecki, abp Józef Kupny. Fot. Eliza Bartkiewicz / BP KEP

Biskupi cieszą się renesansem polskiego patriotyzmu i niepokoją zagrożeniem nacjonalizmu. Ale co pójdzie za pięknymi słowami?

„Bałwochwalstwem jest taka miłość ojczyzny, która stawia ojczyznę na «najwyższej półce», zaś Pan Bóg występuje w roli «pomocnika» w obronie ojczyzny i jej dobra. […] takie postawienie sprawy jest «groźne i strasznie niebezpieczne»” – tak Katolicka Agencja Informacyjna relacjonuje wystąpienie przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski podczas prezentacji dokumentu KEP „Chrześcijański kształt patriotyzmu”.

Publikację tego dokumentu uważam za ważne wydarzenie. Moda na patriotyzm, a przynajmniej na patriotyczną symbolikę, jest znaczącym faktem społecznym – podobnie jak odradzanie się nacjonalizmów, nie tylko w Polsce. Potrzebna więc była autorytatywna refleksja chrześcijańska na ten temat. Na razie nic jednak nie wskazuje, że za ogłoszeniem dokumentu KEP pójdzie kościelna praca formacyjna w tej dziedzinie. A wtedy z tej mądrej refleksji mogą pozostać jedynie piękne słowa.

Abp Stanisław Gądecki od dawna występował z ostrą krytyką nacjonalizmu. Do tej pory były to jednak jego wypowiedzi indywidualne. I choć przewodniczący KEP powoływał się niezmiennie na św. Jana Pawła II, to niektórzy uznawali jego słowa za prywatne opinie. Brakowało stanowczego przypomnienia tych zasad przez Konferencję Episkopatu.

To nie prywatne opinie, lecz dokument Konferencji Episkopatu Polski

Dlatego równo przed rokiem liczne grono duchownych i świeckich, zaniepokojonych publicznym demonstracyjnym łączeniem nacjonalizmu z wiarą katolicką w polskim życiu publicznym, zwróciło się do przewodniczącego KEP z listem otwartym. Dziękując mu za jego słowa, prosiliśmy wtedy „o przedstawienie jednoznacznego stanowiska Konferencji Episkopatu Polski” w sprawie stosunku Kościoła do nacjonalistycznych demonstracji i działań. Pisaliśmy: „W czasach, gdy coraz otwarciej, także przez osoby duchowne, kwestionowane są nawet słowa, gesty i zachowania papieża, publiczne świadectwo jedności biskupów w kwestii łączenia nacjonalizmu z wiarą wydaje się konieczne. Ewangeliczny głos pasterzy ma moc przywracania równowagi w czasach zamętu i niepokojów społecznych”.

Jak się czasem mawia, Kościół bywa nierychliwy, ale sprawiedliwy. I oto po roku doczekaliśmy się dokumentu o chrześcijańskim rozumieniu patriotyzmu firmowanego przez całą Konferencję Episkopatu. Jest to, co bardzo ważne, tekst przygotowany przez Radę ds. Społecznych KEP, ale przyjęty podczas marcowych obrad całej Konferencji – i dlatego prezentowany jako „dokument Konferencji Episkopatu Polski”.

Chrześcijański wzorzec polskiej tożsamości

Autorzy dokumentu jasno pochwalają „ożywienie postaw patriotycznych”. Równie jasno, ale negatywnie, oceniają egoizm – zarówno jednostkowy indywidualizm obojętny na sprawy narodu, jak i nacjonalizm, definiowany tu jako „egoizm narodowy”. Obie te postawy są niezgodne z chrześcijańską wizją patriotyzmu. „Patriotyzm bowiem zawsze musi być postawą otwartą” – podkreślają biskupi (swoją drogą, słowo „otwartość” jeszcze kilkakrotnie pojawia się w tekście dokumentu jako cecha pozytywna).

Episkopat cieszy się renesansem polskiego patriotyzmu i niepokoi zagrożeniem nacjonalizmu. Zgodnie ze swą nazwą – „Chrześcijański kształt patriotyzmu” – dokument konsekwentnie prezentuje właśnie religijną perspektywę myślenia. Biskupi podkreślają zatem, że miłość ojczyzny nie może być dla człowieka wierzącego wartością najwyższą, że nie wolno szukać „chrześcijańskiego uzasadnienia dla szerzenia narodowych konfliktów i waśni”. Nacjonalizm jest tu ukazany jako przeciwieństwo patriotyzmu i źródło „nowych form totalitarnych aberracji”. Nacjonalizm w skrajnej wersji bowiem to ideologiczna instytucjonalizacja nienawiści, patriotyzm zaś jest „moralnym wezwaniem, aby świadczyć dobro tu i teraz”

Nie wolno szukać chrześcijańskiego uzasadnienia dla szerzenia narodowych waśni

Zgodnie z wizją Jana Pawła II, biskupi nawiązują do tradycji jagiellońskiej – szeroko definiującej polskość kulturowo, a nie tylko etnicznie: „polskość i patriotyzm są wyborem moralnym i kulturowym”. Podkreślają wkład obywateli innego pochodzenia narodowego oraz wyznawców innych religii i innych Kościołów chrześcijańskich w polską kulturę i życie publiczne. Takie właśnie rozumienie polskości autorzy dokumentu uznają za wzorzec polskiej tożsamości.

Piszą też o „patriotyzmie wszystkich obywateli”. Widać w tym wyraźne nawiązanie do obywatelskiej (a nie etnicznej) definicji narodu, niezależnie od wyznania czy pochodzenia poszczególnych osób. We współczesnym kontekście przykuwają uwagę także słowa o patriotyzmie „gościnnym, włączającym” oraz „solidarnym z innymi”.

Historia ma łączyć

Bezcenna wydaje mi się także chrześcijańska refleksja autorów dokumentu nad kwestią polityki historycznej. Troszcząc się o jedność i spójność społeczeństwa, biskupi podkreślają, że „za nieuprawnione i niebezpieczne uznać należy nadużywanie i zinstrumentalizowanie pamięci historycznej w bieżącej konkurencji i rywalizacji politycznej”. Polityka historyczna ma przecież łączyć obywateli wokół cennych wartości wynikających ze wspólnej historii, a nie dzielić!

Dokument episkopatu podkreśla też codzienny, a nie tylko heroiczny wymiar patriotyzmu, np. szacunek do prawa. Biskupi apelują też o kulturę debaty publicznej. Ich zdaniem, w upolitycznionej współczesnej Polsce „miarą chrześcijańskiej i patriotycznej wrażliwości staje się dziś wyrażanie własnych opinii oraz przekonań z szacunkiem dla – także inaczej myślących – współobywateli, w duchu życzliwości i odpowiedzialności, bez uproszczeń i krzywdzących porównań”.

Nieuprawnione i niebezpieczne jest nadużywanie historii w bieżącej rywalizacji politycznej

Praktyczna część dokumentu zawiera odwołania do wielu konkretnych inicjatyw społecznych, jak harcerstwo, grupy rekonstrukcyjne, kibice. Zgodnie z przyświecającą całemu dokumentowi troską o chrześcijański charakter życia społecznego, biskupi pochwalają patriotyczne intencje tych inicjatyw, ale też wskazują na towarzyszące im niebezpieczeństwa. Wyrażają choćby niepokój, „że stadiony sportowe bywają niekiedy miejscem niepokojów i agresji, także o podłożu etnicznym”. Rekonstrukcjonistom przypominają zaś o „o misterium ludzkiej śmierci i cierpienia, lęku i bohaterstwa, których dostojeństwo i tajemnicę nie zawsze da się właściwie ukazać w masowych, plenerowych prezentacjach”. Z „chrześcijańskiego punktu widzenia” podkreślają też, „że wojna, choć często ujawnia ludzką wielkość i bohaterstwo, nie jest barwną opowieścią czy przygodą, ale dramatem, cierpieniem i złem, któremu należy zawsze zapobiegać”.

Ciąg dalszy nastąpi?

„Chrześcijański kształt patriotyzmu” kończy się deklaracją, że Kościół katolicki w Polsce, podobnie jak to czynił w historii, będzie – środkami wynikającymi ze swojej misji – wspierał działania na rzecz kształtowania szlachetnego, opartego o chrześcijańską miłość bliźniego, polskiego patriotyzmu.

I tu właśnie rodzą się pytania o ciąg dalszy, czyli konkretne zastosowanie tego dokumentu. Czy deklaracje o chrześcijańskich zasadach patriotyzmu pozostaną tylko pięknymi słowami, czy też staną się podstawą duszpasterskiej codzienności? Czy duchowni w parafiach zechcą podjąć zadanie kształtowanie polskiego patriotyzmu w duchu stanowiska KEP, czy raczej będą przywiązani do promowania w kościołach swoich osobistych opcji ideowych?

Dokument episkopatu to niewątpliwie prezentacja słusznych zasad myślenia. Nie jest to jednak list pasterski przeznaczony do odczytywania w kościołach (na to akurat wcale nie narzekam, bo praktyka czytania listów pasterskich zamiast homilii jest całkowicie niezgodna z duchem liturgii i z kościelnymi przepisami). W takiej sytuacji publikacji tak istotnego dokumentu KEP powinien więc towarzyszyć plan działań na rzecz promowania w różnych środowiskach tej właśnie wizji patriotyzmu, która zyskała aprobatę całej Konferencji Episkopatu Polski.

Czy duszpasterze będą chcieli i potrafili wyzwalać wiernych od iluzji nacjonalizmu?

Sądząc po oburzonych komentarzach arcykatolickich czytelników w portalach społecznościowych niektórych pism kościelnych i prawicowych – będzie z tym dużo pracy. Uderzono w stół, odezwały się nożyce – czyli zarzucanie episkopatowi ulegania jakoby lewicowo-liberalnej wizji świata, by nie powiedzieć: zdrady. Niestety, o istnieniu duszpasterskiego planu działań przygotowanego w episkopacie nic nie wiadomo. A przecież, przykładowo, powinny się teraz odbyć spotkania duszpasterzy kibiców, uczące ich wrażliwości i mądrego reagowania na zachowania ich „owieczek” w duchu apelu biskupów, by patriotyzm kibiców nie był „nigdy uzasadnieniem dla wrogości, pogardy i agresji”. Duszpasterze kibiców są przecież delegowani przez własnych ordynariuszy!

W jaki sposób biskupi zamierzają zmierzyć się z (dającymi się przewidzieć) reakcjami środowisk wewnątrzkościelnych, które mimo wszystko uparcie utożsamiają patriotyzm z nacjonalizmem? Liderzy organizacji narodowych – przedstawiający się jako „świadomi chrześcijańscy nacjonaliści” – wystosowali własne stanowisko w odpowiedzi na tekst episkopatu. Z właściwą sobie dezynwolturą przeciwstawiają dokumentowi KEP wyrwane z kontekstu cytaty z Prymasa Wyszyńskiego o „zdrowym nacjonalizmie”. A przecież te środowiska mają swoich bardziej czy mniej oficjalnych kapelanów… Czy będą oni chcieli i potrafili – jak postulował tu Bartosz Bartosik – wyzwalać swoich wiernych od fałszywej iluzji nacjonalizmu?

Również senator Jan Żaryn w wypowiedzi dla KAI nie ukrywa rozczarowania pewnymi fragmentami dokumentu KEP, m.in. o polityce historycznej. Przekonuje on, że w polskiej tradycji ideowej „nacjonalizm, nawet jeśli dzisiaj jest nieakceptowalny przez nauczanie Kościoła, to nie ma nic wspólnego z nienawiścią”. Takie słowa to skądinąd dość jednoznaczny przykład prymatu wybranej tradycji ideologicznej ponad tożsamością katolicką.

Wyraźne instrukcje czy niezobowiązujące wskazanie kierunku?

Wesprzyj Więź

Pytania dotyczą także działań samej Konferencji Episkopatu. Czy odpowiednie biskupie komisje wyjdą z milczącego cienia i będą teraz reagować, gdy w życiu publicznym łamana będzie podstawowa zasada ich refleksji, że patriotyzm ma być „bez przemocy i pogardy”, że ma być „wrażliwy także na cierpienie i krzywdę, która dotyka innych ludzi i inne narody”? Czy można liczyć, że wszyscy biskupi-sygnatariusze tego dokumentu będą także indywidualnie promować tę właśnie wizję patriotyzmu (bo w przeszłości niektórzy wypowiadali się w, eufemistycznie mówiąc, nieco innym duchu)?

Niestety, trudno o jednoznaczną odpowiedź na te pytania, skoro nawet główny autor dokumentu, abp Józef Kupny (metropolita wrocławski i przewodniczący Rady ds. Społecznych KEP) nie jest pewien wiążącej rangi tego tekstu. Podczas konferencji prasowej mówił bowiem z jednej strony, że „trzeba było dać wyraźne instrukcje, jak chrześcijanin powinien podchodzić do zagadnienia patriotyzmu”. Z drugiej zaś strony stwierdził w odpowiedzi na pytanie dziennikarki, że „dokument nie jest zobowiązujący dla ordynariuszy i księży, jest wskazaniem kierunku”.

Czym zatem jest opublikowany dokument Konferencji Episkopatu Polski dla polskich duszpasterzy i świeckich katolików? Wyraźną instrukcją czy niezobowiązującym wskazaniem kierunku? To naprawdę nie to samo…

Podziel się

Wiadomość

Co pójdzie za słowami? Prawdopodobnie nic. Kościół w Polsce jest zbyt duży, a jednocześnie zbyt słaby, aby był w stanie kształtować sam siebie. Wdrożenie w życie tez zawartych w dokumencie na poziomie instytucjonalnym wymagałoby ogromnej pracy przez wiele lat, niewątpliwie kosztem wielu innych inicjatyw. Na coś takiego Kościoła zwyczajnie nie stać, i tak rozumiem słowa „dokument nie jest zobowiązujący dla ordynariuszy i księży, jest wskazaniem kierunku”.

Obawiam się natomiast, że za jakiś czas KEP dojdzie do wniosku, że dokument był za bardzo radykalny, że wzbudza zbyt dużo krytyki (tudzież entuzjazmu nie tam, gdzie powinien) i zostanie wydany komunikat w którym nastąpi sprostowanie różnych “nadinterpretacji i nieporozumień” narosłych na tle dokumentu. Czyli powrót do status quo ante.