Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Dźwięki samotności. „Ikar” Macieja Pieprzycy

Dawid Ogrodnik i Piotr Adamczyk w filmie „Ikar. Legenda Mietka Kosza”, reż. Maciej Pieprzyca. Fot. Materiały prasowe Next Film

„Ikar” to poruszająca opowieść o introwertyku, którego jedynym atutem jest olbrzymi talent. Najnowszy film Macieja Pieprzycy wyróżnia się zgrabną narracją, wspaniałą warstwą muzyczną i wybitną rolą Dawida Ogrodnika.

Żył raptem 29 lat. Tomasz Stańko powiedział o nim, że jego muzyka to zaduma i czekanie na piękno. Mieczysław Kosz – bo o nim mowa – to dziś niestety nieco zapomniany geniusz pianistyki jazzowej. Opowiadający jego dramatyczne losy „Ikar” Macieja Pieprzycy miał swoją premierę na tegorocznym festiwalu w Gdyni.

Jest coś w kinie Pieprzycy, co mnie przyciąga i urzeka. Być może to sam dobór filmowych tematów, bohaterów (najczęściej zagubionych indywidualistów) i gatunków. Może jego sprawność warsztatowa, która sprawia, że historie, które opowiada na ekranie (często znane wcześniej widzom, jak przypadek Zdzisława Marchwickiego w „Jestem mordercą”) po prostu świetnie się ogląda. A może – i przede wszystkim – empatyczna wrażliwość reżysera ujawniająca się w każdym kolejnym filmie.

Tak jest i tym razem. „Ikar” to poruszająca opowieść o introwertyku, autsajderze, niewidomym muzyku, którego jedynym atutem jest olbrzymi talent. Wszystko to brzmi nieco znajomo i banalnie? Ileż to razy słyszeliśmy i oglądaliśmy podobne historie! A jednak najnowsze dzieło twórcy „Drzazg”, choć nie przekracza ram filmu biograficznego, wyróżnia się na tle innych produkcji zgrabnie prowadzoną nielinearną narracją (przypominającą nieco jazzowe improwizacje), wspaniałą warstwą muzyczną (w wykonaniu Leszka Możdżera), melancholijnym klimatem i wybitnym aktorstwem. Ma także, może obok „Bożego ciała” Jana Komasy, największe szanse z gdyńsko-festiwalowej stawki na sukces frekwencyjny jesienią w kinach.

To kolejna już totalna rola w karierze Dawida Ogrodnika, przypominająca, że to obecnie najwybitniejszy polski aktor młodego pokolenia

Powiedzmy wprost – tytułowa kreacja Dawida Ogrodnika jest bodaj najmocniejszym atutem „Ikara”; kartą, która podbija jego i tak wysoką wartość. To kolejna już totalna rola w karierze aktora, przypominająca (gdyby ktoś o tym jeszcze nie wiedział lub zapomniał), że Ogrodnik to obecnie najwybitniejszy polski aktor młodego pokolenia. Jego każdy ruch, gest, napięcie mięśni, nawet ton głosu na ekranie są przemyślane i mają znaczenie. Prawdziwy aktorski koncert! Filmowy Mietek prywatnie jest skrajnie nieśmiały i niepewny, łasy na wszelkie komplementy. Muzycznie jednak doskonale zna swoją wartość – wie, że jest najlepszym pianistą jazzowym w „tym małym kraju”, oburza się na kolegów, którzy nie dorównują mu warsztatowo, bywa złośliwy, arogancki i ciężki we wspólnym życiu.

Wesprzyj Więź

Pieprzyca w „Ikarze” po raz kolejny – po „Chce się żyć” – z wyczuciem dotyka tematu niepełnosprawności. Współczuje co prawda swojemu bohaterowi, ale nie infantylizuje go i nie idealizuje. Pokazuje stopniową utratę wzroku Kosza, jego długoletni brak samoakceptacji (i drastyczne – choć niejednoznaczne – odrzucenie przez ojca). Ograniczenia ruchowe skazują pianistę na innych przy najprostszych czynnościach. Przejmująco wypadają momenty, gdy wściekły na otoczenie muzyk jest zwyczajnie bezradny i bezbronny – wystarczy, że ktoś zapomni odebrać go z próby lub urażony odchodzi na bok.

Twórca „Barbórki” w swoim najnowszym filmie ciekawie sugeruje, że choroba jest zawsze olbrzymim dramatem, brakiem, długoletnią traumą, która może – także psychicznie – izolować człowieka, spychając go w rozpacz. Czasem jednak „otwiera okno” (mizerna to pociecha, wiem, nie pozwalająca na hurraoptymizm). Ślepota Kosza sprzyjała mu jako muzykowi – brak wzroku wyostrzył słuch, czyniąc go absolutnym. Na ekranie pojawia się nawet dylemat – operować oczy, ryzykując pogorszenie niebywałej sprawności uszu czy zaakceptować uciążliwy brak?

To także koniec końców klasyczna, ale skuteczna opowieść o ratunku płynącym ze sztuki. „Musisz zapomnieć o klawiszach” – mówi Mietkowi nauczycielka muzyki (w tej roli niezawodna Maja Komorowska). Uczeń słucha, zaś muzyka staje się jego oazą, ratunkiem, jego skrzydłami (tytułowa metafora), wytchnieniem, sposobem wyrażania siebie. Grając, zapomina. O ograniczeniach, o cierpieniu, szarości życia, głodzie bliskości. I o samotności, która nie daje się ukoić. A my – oglądając jego historię i słuchając jego muzyki – choć na chwilę zapominamy wraz z nim.

Podziel się

Wiadomość