rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Dziś przenoszenie sprawców z parafii do parafii to mit. Co mówi koordynator episkopatu do spraw ochrony dzieci

Ojciec Adam Żak, koordynator Konferencji Episkopatu Polski ds. ochrony dzieci i młodzieży. Fot. © Więź

Zestawienie wypowiedzi koordynatora do spraw ochrony dzieci i młodzieży przy Konferencji Episkopatu Polski.

O skali wykorzystywania seksualnego w Kościele

Wiadomo, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat w sądach powszechnych skazano w Polsce około 60 księży (wypowiedź pochodzi sprzed publikacji kwerendy Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego; jak wynika z kwerendy, od 1990 roku skazanych zostało 85). Można to obliczyć na podstawie doniesień w mediach. Uważam, że to są dość prawdopodobne liczby, choć może lekko zaniżone z powodu różnic w prawie państwowym i kanonicznym. Ale i tak wszystko, co wiemy albo będziemy wiedzieli o liczbie zgłoszeń lub skazań, może się okazać wierzchołkiem góry lodowej. (…) Taka jest natura przestępstw seksualnych. To są jedne z najbardziej ukrywanych przestępstw. Nie tylko w Kościele. Ludzie, którzy takimi przestępstwami się zajmują, wiedzą: gdzie jest jedna ofiara, tam może ich być więcej.

Kościół jako społeczność – duchowni i wszyscy ochrzczeni – jest lustrzanym odbiciem problemów społecznych. I to na różne sposoby. Jest stare powiedzenie: jakie społeczeństwo, takie duchowieństwo. Jeśli w społeczeństwie panują duża swoboda i tolerancja obyczajowa, promuje się rozwiązłość, to należy się spodziewać, że zjawisk negatywnych również w szeregach duchowieństwa będzie przybywać i będą one przybierały na sile. Oczywiście jeśli coś tak bardzo złego dzieje się w tej materii w Kościele, to jest to też pośrednio niewygodne lustro dla społeczeństwa. Bo to znaczy, że także tam istnieje poważny problem.

O tym, jak reaguje Kościół

Odnośnie do czasu teraźniejszego uważam [przenoszenie sprawców z parafii do parafii] za mit. Praktykowano to w przeszłości. Od 2001 r. przełożeni kościelni zrozumieli, że krycie poprzez przenoszenie nie ma najmniejszego sensu. Normy zobowiązujące przełożonych kościelnych do zgłaszania wszystkich przypadków, nawet przedawnionych, do Kongregacji Nauki Wiary doprowadziły do stopniowego odejścia od tej praktyki.

Wprawdzie początkowy impuls dały media świeckie, ale Kościół bardzo się zmobilizował, by chronić dzieci. By być dla nich bezpieczną wyspą w świecie pełnym zagrożeń. I to naprawdę się udaje. W tym kierunku pracujemy. Są podejmowane bardzo intensywne działania. Tyle że znów wychodzą na jaw zaniedbania poczynione w przeszłości…

Do naprawienia zła potrzebne jest zadouśćuczynienie. Mówię o kategorii moralnej, a nie prawnej. Chodzi o zło, w którym jako wspólnota kościelna mamy udział. Odpowiedzialność powinno się ustalać w każdym przypadku zgodnie z obowiązującym prawem.

Spotkałem się z takimi orzeczeniami – nie w Polsce – że wyrok kościelny usunął zakonnika ze stanu duchownego, ale nie usunął z zakonu i zgromadzenie zakonne ma obowiązek nadzorować takiego sprawcę do końca jego życia, by nigdy już nie popełnił podobnego przestępstwa. Przy pewnym typie przestępstw to może być bardzo wskazane, ale w gruncie rzeczy takie rozwiązanie może dotyczyć tylko zakonników.

Przełożeni powinni wiedzieć, zresztą Franciszek to wyraźnie zapowiedział: są instrumenty do działania, a i tolerancja dla tego, co powiększa i pogłębia cierpienie ofiar i wiernych, się skończyła.

O potrzebie rachunku sumienia Kościoła

Przez wieki prawa dzieci w społeczeństwach i w Kościele nie były brane pod uwagę. Zachowania księży oceniano z moralnego punktu widzenia, ale to, że dzieci były krzywdzone, nie docierało do świadomości.

To nie jest tak, że wykorzystywanie seksualne małoletnich jest bagatelizowane. Jest, a raczej było poza horyzontem poznawczym przełożonych jako zjawisko głęboko ukryte. Seksualnie wykorzystują nie tylko pedofile, czyli osoby z zaburzeniem preferencji seksualnej, lecz przede wszystkim osoby niedojrzałe psychoseksualnie. Ale dopóki powtarzamy, że takich zachowań mogą się dopuścić tylko zwyrodnialcy albo zboczeńcy, dopóty nie będziemy potrafili ocenić skali zjawiska.

Jako Kościół musimy lepiej komunikować się ze społeczeństwem. Bo to właśnie z powodu słabej komunikacji powstaje wrażenie, że problem jest tylko w Kościele i że go ukrywamy. Gdy się bronimy, to przy słabej lub żadnej wiedzy na temat skali zjawiska czynimy to kiepsko, przerzucając odpowiedzialność na innych wskutek paniki moralnej. To jest dla mnie niepokojące.

W Kościele mogą wystąpić niezręczności w komunikacji, ale nie ma złej woli. Wszyscy są świadomi naglącej potrzeby przeciwdziałania przestępstwom seksualnym

Próba oczyszczenia Kościoła została podjęta dosyć rzetelnie. Eksperci mówią, że w USA staje się on najbezpieczniejszym środowiskiem dla dzieci i młodzieży. Dotychczas jednak, niestety, większą uwagę skupiano na przestępstwach, a za mało na drugim elemencie: na błędach przełożonych i na kulturze instytucjonalnej, jaką reprezentowali.

Jako Kościół – a zwłaszcza duchowni – w sprawie wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży jesteśmy bardziej obserwowani niż jakakolwiek inna organizacja. Ale jest to w pełni uzasadnione. Bo przecież głosimy Ewangelię, nauczamy o godności każdego człowieka, upominamy grzeszników, zwracamy uwagę na kwestię wychowania, głosimy wymagającą moralność seksualną.

Jest nie do przyjęcia, by Kościół zadowolił się rozwiązaniem połowicznym w swoich szeregach, ukrywając ciężkie błędy przełożonych.

O tym, w jakim miejscu jest Kościół w Polsce

Nie mam żadnych przesłanek, by uznać, że w polskim Kościele postępowano inaczej niż w amerykańskim albo irlandzkim. To była kwestia rozumienia skandalu. Benedykt XVI powiedział bardzo mocno, że w tych przestępstwach widać, jak zło spenetrowało świat wiary. Dodałbym: jak skorumpowało ludzi dobrych, wywróciło ich hierarchię wartości. Godność i dobro dzieci nie były na pierwszym miejscu. Na pierwszym było dobro instytucji. Skandalem przestało być wykorzystywanie seksualne małoletnich przez niektórych księży, tylko to, że wszyscy mogą się o nim dowiedzieć.

W Polsce mamy w miarę sensowne prawo karne, które działa dość dobrze, nadal brakuje nam jednak prewencji.

Kościół w Polsce rozpoczął proces wypracowywania systemu prewencji w instytucjach od niego zależnych. Ale to, że będzie on z czasem działał w ok. 500 kościelnych instytucjach oświatowych czy wychowawczych to za mało. Takie programy powinny być obowiązkowe wszędzie, w każdej szkole publicznej i prywatnej, w każdej organizacji sportowej czy artystycznej, która gromadzi dzieci i młodzież.

Nadszedł czas, abyśmy w Kościele zrozumieli, jak ważne jest nasze praktyczne świadectwo, że prawda wyzwala.

Wierzchołek góry lodowej
Adam Żak SJ, „Wierzchołek góry lodowej. Kościół i pedofilia”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2019

Obecnie jesteśmy świadkami zmiany paradygmatu z kultury dyskrecji – na kulturę przejrzystości. To się dokonuje dzięki mediom. Nie ma co się na to w Kościele zżymać, trzeba uznać przejrzystość za wartość. Bo to jest wartość! I to wartość ewangeliczna. Nie ma oczyszczenia i jego błogosławionych skutków bez przejrzystości.

Jesteśmy na krawędzi pełzającego kryzysu i zaczynamy wierzyć w to, co już zrobiliśmy. W zatwierdzone normy i zasady postępowania, które zostały przygotowane, opublikowane i są wdrażane. Jednak wciąż myślimy, że skala zjawiska jest w nas na pewno mniejsza niż gdzie indziej i twierdzimy, że w związku z tym kryzys został opanowany lub przynajmniej zamknięty w pewnych granicach, więc w sumie nie jest źle. Uważamy, że kryzys jest pochodną mówienia o przypadkach a nawet mówienia o tym, co robimy, aby się oczyszczać i zapobiegać, bo to równa się uznaniu, że mamy problem, który jeśli jest, to z pewnością nie taki, jak go widzą krytycy Kościoła.

W Kościele mogą wystąpić niezręczności w komunikacji, ale nie ma złej woli. Wszyscy są świadomi naglącej potrzeby przeciwdziałania przestępstwom seksualnym. Obserwuję liczne działania oddolne w szkołach katolickich i zakonach, które chcą walczyć z pedofilią. I to nie jest działalność PR, to jest pełnienie nakazu Chrystusa, który mówił: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie”. Kościół nie może ranić.

O pracy koordynatora do spraw ochrony dzieci i młodzieży przy episkopacie

Ja nie mam żadnej jurysdykcji. Jurysdykcja jest przy przełożonym człowieka, który popełnił przestępstwo.

Brak danych kontaktowych do delegatów na wielu stronach internetowych jednostek kościelnych to tak, jakby strzelać sobie w kolano. Biskupi delegowali ludzi, my ich przeszkoliliśmy, spotykamy się z nimi. Przy każdej okazji przypominam biskupom, że na stronach internetowych diecezji powinny być podane nazwiska delegatów, ich adresy, numery telefonów i podstawowe elementy polityki ochrony, jakie się stosuje w danej jednostce kościelnej. Nie mam jednak mocy sprawczej.

We wszystkich diecezjach są delegaci. Ale to prawda – w części diecezji i zgromadzeń nie ma ich danych kontaktowych.

Wesprzyj Więź

Dla mnie najważniejsze jest to, że procedury działają, że są wprowadzane w życie. Nie znaczy to, że ci, którzy je realizują, nie popełniają żadnych błędów związanych z brakiem wrażliwości lub przygotowania do postępowania w sprawach tak delikatnych. Ale to już inna kwestia, która wymaga uwagi przełożonych.

Dla mnie wciąż wszystkiego jest za mało. Choć mam świadomość faktu – który nie przez wszystkich jest zrozumiany – że jako Kościół w Polsce jesteśmy ogromnym ciałem społecznym, aktywnie obecnym w każdym zakątku naszego kraju. Żeby w tak ogromnym ciele nastąpiła zmiana świadomości i struktur – to wymaga pracy, która się nigdy nie kończy. Więc nie narzekam, że wszystko dzieje się za wolno. Nikt nie potrafi zrobić kroku dłuższego od własnej nogi.

Cytaty pochodzą z książki „Wierzchołek góry lodowej. Kościół i pedofilia” – zbioru wywiadów z ojcem Adamem Żakiem, Wydawnictwo WAM, Kraków 2019

Podziel się

Wiadomość