rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Kościół, który zaprasza. Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II (część 12)

Papieska Msza święta na pl. Zwycięstwa podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Widok od strony Grobu Nieznanego Żołnierza w kierunku ołtarza. Z lewej strony widoczni członkowie Kościelnej Służby Porządkowej „Totus Tuus”, z prawej - wierni. Warszawa, 2 czerwca 1979 r. Fot. Lech Zielaskowski / NAC

Zamiast być domem i szkołą komunii, tworzymy czasem wrażenie, że Kościół jest „związkiem zawodowym zbawionych”, jak mawiał ks. Janusz Pasierb.

Czynić Kościół domem i szkołą komunii: oto wielkie wyzwanie, jakie czeka nas w rozpoczynającym się tysiącleciu, jeśli chcemy pozostać wierni Bożemu zamysłowi, a jednocześnie odpowiedzieć na najgłębsze oczekiwania świata.

Co to oznacza w praktyce? Także tutaj można by bezpośrednio przejść na płaszczyznę działania, ale błędem byłoby ulec tej pokusie. Zanim przystąpimy do programowania konkretnych przedsięwzięć, należy krzewić duchowość komunii, podkreślając jej znaczenie jako zasady wychowawczej wszędzie tam, gdzie kształtuje się człowiek i chrześcijanin, gdzie formują się szafarze ołtarza, duszpasterze i osoby konsekrowane, gdzie powstają rodziny i wspólnoty.

Duchowość komunii to przede wszystkim spojrzenie utkwione w tajemnicy Trójcy Świętej, która zamieszkuje w nas i której blask należy dostrzegać także w obliczach braci żyjących wokół nas. Duchowość komunii to także zdolność odczuwania więzi z bratem w wierze dzięki głębokiej jedności mistycznego Ciała, a zatem postrzegania go jako „kogoś bliskiego”, co pozwala dzielić jego radości i cierpienia, odgadywać jego pragnienia i zaspokajać jego potrzeby, ofiarować mu prawdziwą i głęboką przyjaźń. Duchowość komunii to także zdolność dostrzegania w drugim człowieku przede wszystkim tego, co jest w nim pozytywne, a co należy przyjąć i cenić jako dar Boży: dar nie tylko dla brata, który bezpośrednio go otrzymał, ale także „dar dla mnie”. Duchowość komunii to wreszcie umiejętność „czynienia miejsca” bratu, wzajemnego „noszenia brzemion” (por. Ga 6,2) i odrzucania pokus egoizmu, które nieustannie nam zagrażają, rodząc rywalizację, bezwzględne dążenie do kariery, nieufność, zazdrość.

Nie łudźmy się: bez takiej postawy duchowej na niewiele zdałyby się zewnętrzne narzędzia komunii. Stałyby się bezdusznymi mechanizmami, raczej pozorami komunii niż sposobami jej wyrażania i rozwijania.

Jan Paweł II, list apostolski „Novo millennio ineunte”, 2001

W dzisiejszej Polsce rośnie już drugie pokolenie ludzi, którym słowo „komunia” nie kojarzy się z komunizmem, lecz wyłącznie ze specyficznym językiem kościelnym. Co dla nich znaczą słowa Jana Pawła II, że Kościół ma być „domem i szkołą komunii”? Czym ma być dla nich Kościół? Czym chce być dla nich Kościół?

Polscy katolicy są głęboko podzieleni – i to głównie przez politykę. Niektórzy sakralizują swoje przekonania ideowe do tego stopnia, że osoby mające inne poglądy okazują się, według nich, osobistymi wrogami Pana Boga

Dla mojego pokolenia przeżyciem generacyjnym było powstanie „Solidarności”, a potem stan wojenny. Wtedy się nauczyliśmy, że Kościół to oaza wolności. Dla dzisiejszej młodzieży to już prehistoria. Kościół kojarzy się obecnie młodym ludziom zdecydowanie bardziej z ograniczaniem wolności. Przedstawiając im Kościół, nie wystarczy sięgać do przeszłości, akcentując zasługi w obronie narodowej tożsamości. Trzeba im wskazywać Kościół jutra, Kościół odpowiadający na ich pytania i skierowany ku przyszłości.

Może w tym pomóc refleksja nad istotą rozumienia Kościoła przez Jana Pawła II. Jako duszpasterz zabiegał on przede wszystkim o wspólnotowe rozumienie Kościoła, o odejście od utożsamiania Kościoła z hierarchią. Gdy jako biskup wspierał nowe wspólnotowe inicjatywy duszpasterskie, m.in. ruch oazowy, komunistyczna cenzura wycinała słowo „wspólnota” czasem nawet z rozważań o mszy św. Jako quasi-religia komunizm nie mógł zezwolić, by świadomość i poczucie wspólnoty budziły się w jakiejkolwiek ludzkiej społeczności…

W pewnym sensie partyjni ideolodzy mieli rację. Początkiem końca komunizmu stało się bowiem poczucie wspólnoty, które było udziałem milionów Polaków witających w czerwcu 1979 roku Jana Pawła II po raz pierwszy przyjeżdżającego do Ojczyzny. Mogliśmy się wtedy „policzyć”, ale także poczuć moc duchowej wspólnoty. Misja papieska nie była jednak polityczna, cywilizacyjna czy kulturowa, lecz religijna.

Według biskupa opolskiego Andrzeja Czai, zarazem dużej klasy teologa, w wizji Kościoła, którą przedstawiał nam Jan Paweł II, chodziło o wspólnotowość, służebność i otwartość – o to: „aby Kościół był bardziej wspólnotowy, tzn. ani klerykalny, ani świecki, lecz eucharystyczny; aby był służebny, czyli pozbawiony wszelkiej władczości, promujący oddanie w ubóstwie, świadectwo, a nie sukces; oraz otwarty, tzn. nieskupiający się na szukaniu błędów i odcinaniu się od tego, co inne, lecz poszukujący tego, co wspólne i co może być podstawą porozumienia, nawet z ludźmi wrogimi Kościołowi”. Najgłębszą tajemnicą Kościoła i źródłem wspólnotowości jest oczywiście komunia z Chrystusem.

Pojęcie ,,komunii”, czyli głębokiej wspólnoty ludzi z Bogiem i pomiędzy sobą – choć nieobecne w codziennym języku – odwołuje się do pragnień i tęsknot dzisiejszego podzielonego świata. Duchowość i teologia komunii, którą Jan Paweł II tak zdecydowanie przedstawił jako zadanie na XXI wiek, to największy skarb współczesnego Kościoła. Jedynie będąc prawdziwie „domem i szkołą komunii”, Kościół może stać się dla świata skutecznym głosicielem nadziei nie tylko doczesnej, ale przede wszystkim wiecznej.

Czy jednak tego typu rozważania nie pozostają oderwaną od życia teorią? Na co dzień boleśnie doświadczamy bowiem, że polscy katolicy są nie tyle głęboko zjednoczeni, ile głęboko podzieleni – i to głównie przez politykę. Niektórzy sakralizują swoje przekonania ideowe do tego stopnia, że osoby mające inne poglądy okazują się, według nich, osobistymi wrogami Pana Boga. Podziały są na tyle głębokie, że również księża przyłączyli się do poszczególnych frakcji, stając się sługami partykularyzmów ideologicznych zamiast budowniczymi kościelnej komunii. W roku publikacji niniejszej książki w praktyce oznaczało to niekiedy podążanie za przykazaniem: „Kochaj bliźniego swego, tylko nie Komorowskiego/Kaczyńskiego (niepotrzebne skreślić)”…

Doświadczaliśmy też w Polsce lokalnej wersji ruchu „Jesteśmy Kościołem”. W krajach Europy Zachodniej pod tą nazwą kryją się zwolennicy liberalnych reform w Kościele, protestujący przeciwko konserwatywnym biskupom. W Polsce natomiast z pseudosoborowymi hasłami „Kościół to nie tylko biskupi” na transparentach występowali zwolennicy nacjonalistycznej wersji katolicyzmu. W Przemyślu nie zgadzali się na decyzję Jana Pawła II o przekazaniu kościoła św. Teresy grekokatolikom. Na oświęcimskim żwirowisku stawiali krzyże, przeciwstawiając pamięć polską pamięci żydowskiej i głosząc: „to my jesteśmy Kościołem i mamy obowiązek bronić krzyża przed wrogami Kościoła, bo nie czyni tego hierarchia”. Przed warszawskim Pałacem Prezydenckim uczynili zaś krzyż zakładnikiem swojej wizji upamiętnienia prezydentury Lecha Kaczyńskiego.

Gdy bp Wojtyła wspierał w PRL nowe wspólnotowe inicjatywy duszpasterskie, m.in. ruch oazowy, komunistyczna cenzura wycinała słowo „wspólnota” czasem nawet z rozważań o mszy świętej

Na dodatek prawie wszystkie strony różnych wewnątrzkościelnych sporów w Polsce powołują się na wierność Janowi Pawłowi II. Co z tym zrobić? Przede wszystkim w naszych dyskusjach i sporach powinniśmy pokornie uznać, że wszystkie zróżnicowane przymiotniki, którymi możemy – czy to sami, czy nawzajem – określać swoje postawy, są sprawą wtórną wobec jednoczącej nas rzeczywistości wiary. Kościół ma być „domem i szkołą komunii”, ma w swoim wewnętrznym życiu być pojednaną różnorodnością – różnice powinny zatem służyć jego wzbogacaniu, a nie osłabianiu. Do tego potrzeba przede wszystkim (jakże trudnej!) uczciwej akceptacji tego, że inne myślenie naprawdę ma prawo istnieć.

Nie wolno też ulec pokusie przywłaszczania nauki Jana Pawła II sobie, swojemu środowisku. Niech się pojawiają odwołania do nauczania papieskiego jako argumenty w debacie – byleby nikt nie uznał, że posiada monopol na właściwą interpretację słów papieża Polaka.

„Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II”
Zbigniew Nosowski, „Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II”, Centrum Myśli Jana Pawła II, Warszawa 2010

Czasem jednak trzeba też jasno i stanowczo powiedzieć, że czyjeś postępowanie czy sposób rozumowania ma niewiele wspólnego z papieskim nauczaniem, na które się powołuje, bądź po prostu z Ewangelią. Myślę, że zasadą postępowania w takich polemikach powinno być założenie: im kto częściej powołuje się na naukę papieża czy Kościoła w ogóle, tym więcej od niego należy wymagać.

Sytuacja napięć wewnątrz Kościoła najwięcej wymaga od duszpasterzy. I ci w parafiach, i ci w episkopacie powinni dołożyć wszelkich starań, by w Kościele, jaki tworzą i za który odpowiadają, znajdowało się miejsce dla przedstawicieli różnych nurtów myślenia politycznego.

Wewnątrzkościelne polemiki – ani w Polsce, ani na świecie – rzecz jasna, nie wygasną i wcale nie o to chodzi. Jeśli jednak nie przestaną być powodem zgorszenia, to nie mamy szans skutecznie być jako Kościół sakramentem jedności i zbawienia całego rodzaju ludzkiego. Zamiast być domem i szkołą komunii, stworzymy wrażenie, że Kościół jest „związkiem zawodowym zbawionych” (ks. Janusz Pasierb). Zamiast zapraszać ludzi do Kościoła, będziemy ich skutecznie wypraszać i zniechęcać do niego. Nie tego z pewnością oczekiwał od nas Jan Paweł II.

PYTANIA

Czy potrafię kochać bliźniego swego, także oponenta politycznego?

Jak reaguję na publiczne spory wewnątrzkościelne? Jeśli utożsamiam się z jakimś środowiskiem ideowym wewnątrz Kościoła, to czy nie odsądzam pozostałych od czci i wiary?

Czy umiem – kiedy trzeba – stanowczo zaprotestować, gdy ktoś w Kościele przekracza granice nieprzekraczalne lub tworzy Kościół wedle własnych prywatnych upodobań, a nie wedle nauki Chrystusa?

„W sprawach koniecznych – jedność; w sprawach wątpliwych – wolność; we wszystkim – miłość”. Czy umiem stosować się do tej maksymy św. Augustyna? Czy nie poszerzam zbytnio katalogu spraw koniecznych albo, dla odmiany, spraw wątpliwych?

PROPOZYCJE

Kościół powinien być wspólnotowy, służebny i otwarty. To ideał. A praktyka? Porozmawiajcie o tym, jak w różnych okresach swego życia postrzegaliście Kościół. Zastanówcie się także nad tym, jak zmieniało się to jego postrzeganie i jakie czynniki na nie wpływały. Co możecie teraz robić, aby ukazywać innym Kościół w sposób, który by ich pociągał?

Wesprzyj Więź

Zastanówcie się, czy Wasza wspólnota zaprasza ludzi do siebie i do Kościoła, czy raczej ich wyprasza i zniechęca. Pomyślcie nie o tym, jak chcielibyście, żeby było, ale jak jest w rzeczywistości. Spróbujcie postawić się w roli człowieka, który nie zna Waszej wspólnoty i ma odpowiedzieć na to pytanie.

Katholikos znaczy powszechny. Napięcia i partykularyzmy wewnątrzkościelne niekiedy przenoszą się jednak także na teren parafii. Czasem członkowie różnych wspólnot kościelnych uważają swoje grupy za wcielone dobro, a inne za dużo gorsze. Jak jest w Waszej wspólnocie? Co możecie zrobić, aby Kościół – również w wymiarze parafii – stał się domem i szkołą komunii?

Tekst pochodzi z książki Zbigniewa Nosowskiego „Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II” wydanej przez Centrum Myśli Jana Pawła II (Warszawa 2010)

Centrum Myśli Jana Pawła II

Podziel się

Wiadomość