Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Protezy legislacyjne zamiast reform. Media publiczne 2015-2017

Gmach TVP w Warszawie

Zanim poznamy projekt ustawy dekoncentrującej media prywatne, przypomnijmy sobie punkt po punkcie, co się stało z mediami publicznymi pod rządami PiS-u, pomijającego orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego i międzynarodowe zobowiązania.

Prawo i Sprawiedliwość zapowiada na jesień projekt ustawy o dekoncentracji w mediach. Pracuje nad nim Ministerstwo Kultury. – W krótkim czasie sprawa sądów zostanie załatwiona. To oznacza, że kolejne najważniejsze sprawy, które mamy jeszcze do załatwienia, jak dekoncentracja mediów, też będą załatwione, choć będzie wielki opór – mówił pod koniec lipca prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Według nieoficjalnych źródeł maksymalne udziały zagranicznych właścicieli w polskich mediach mogłyby zostać określone na poziomie 15-20 proc. Czekamy na projekt ustawy.

Tymczasem do tej pory PiS przyjęło w parlamencie już cały szereg ustaw dotyczących mediów publicznych. Wymagały one gruntownej przebudowy, jednak nowa władza przyjęła rozwiązania prawne, które tylko pogłębiły istniejące problemy.

Pierwsza reforma, z grudnia 2015 r., wprowadziła nowe zasady powoływania zarządów i rad nadzorczych. Druga z kolei, z czerwca 2016 r., utworzyła nowy organ kontroli nad mediami publicznymi – Radę Mediów Narodowych. Obie te ustawy, nowelizujące ustawę o radiofonii i telewizji, zostały przyjęte z naruszeniem miękkich standardów międzynarodowych wynikających z członkostwa Polski w organizacjach międzynarodowych.

Większy wpływ władzy wykonawczej

29 grudnia 2015 r. Sejm przyjął nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji, w świetle której minister skarbu otrzymał kompetencje do wyboru zarządów i rad nadzorczych mediów publicznych. Tym samym została ograniczona rola Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która była kompetentna w zakresie wyboru władz mediów publicznych. Jednocześnie ustawa zlikwidowała jawne i otwarte konkursy do władz mediów publicznych oraz ich kadencyjność. Ustawa miała charakter tymczasowy i obowiązywała do końca czerwca 2016 r.

Nowelizacja ustawy wywołała falę krytyki ze strony organizacji międzynarodowych. Specjalny sprawozdawca ds. wolnych mediów OBWE Dunji Mijatović wskazała, że ustawa wzmacnia zależność władz mediów publicznych od rządu oraz zagraża pluralizmowi mediów publicznych. W konsekwencji może doprowadzić do zwiększenia wpływu władzy wykonawczej na przekaz prezentowany w mediach publicznych, tak aby odpowiadał on poglądom rządzącej większości.

Ignorowanie standardów prawa międzynarodowego staje się smutnym zwyczajem polskiego ustawodawcy

Helsińska Fundacja Praw Człowieka w swojej opinii podkreślała, że rekomendacje Komitetu Ministrów Rady Europy w sprawie zarządzania mediami publicznymi z 2012 r. wskazują, iż co do zasady uzasadniony jest pewien udział państwa w powoływaniu organów nadzorczych lub zarządczych w mediach publicznych. Jednocześnie jednak zasady powoływania składu tych organów muszą być wystarczająco przejrzyste oraz ukształtowane w sposób, który nie pozwala na ich wykorzystywanie w celu wywierania wpływu politycznego na działalność mediów publicznych. W rekomendacjach podkreślono również, że powołanie osób na stanowiska zarządcze powinno nastąpić na czas określony, który może ulec skróceniu tylko w wyjątkowych i wyraźnie wskazanych w ustawie przypadkach, czego nowelizacja ustawy nie przewidziała.

Warto przypomnieć, że również Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 13 grudnia 2016 r. uznał za sprzeczne z Konstytucją odebranie kompetencji KRRiT w zakresie powoływania zarządów i rad nadzorczych.

Nieudana duża reforma

21 kwietnia 2016 r. do Sejmu wpłynęły trzy poselskie projekty ustaw będących – w zamyśle projektodawców – kompleksowym pakietem regulującym zadania, organizację i finansowanie „mediów narodowych” w Polsce.

Również te regulacje wywołały szereg negatywnych opinii środowisk organizacji pozarządowych i twórczych. Do ustawy zastrzeżenia złożyli także eksperci Rady Europy. Ze względu na te ostatnie zastrzeżenia ustawodawca wycofał się z kompleksowej reformy i 30 czerwca przyjął ustawę „pomostową” o Radzie Mediów Narodowych oraz o zmianie niektórych ustaw. Niestety również ta ustawa nie bierze pod uwagę zobowiązań międzynarodowych, w tym opinii ekspertów Rady Europy z 6 czerwca 2016 r.

Zastrzeżenia budzi sam tryb prac nad ustawą, niedający możliwości konsultacji z podmiotami społecznymi zajmującymi się mediami. Zgodnie z deklaracją Komitetu Ministrów Rady Europy z 15 lutego 2012 r., obywatele powinni mieć możliwość udziału i zabrania głosu w procesach decyzyjnych, które ich dotyczą, w tym dotyczących mediów publicznych.

Na podstawie wprowadzonych zmian prawnych Rada Mediów Narodowych uzyskała szerokie kompetencje do wpływania na kształt zarządzania i kontrolę spółek medialnych. To na Radzie spoczywać ma obowiązek powoływania i odwoływania członków zarządów oraz rad nadzorczych mediów publicznych. Rozwiązanie to oznacza bezpośredni wpływ przedstawiciela władzy na obsadę najwyższych stanowisk kierowniczych w instytucjach medialnych oraz w organach nadzorczych, co sprzyja znacznemu pogłębieniu upolitycznienia mediów publicznych, a także wzmacnia ich zależność od rządu. Tym bardziej, że na mocy małej nowelizacji ustawy medialnej wyeliminowano szereg gwarancji wzmacniających niezależność i stabilność zatrudnienia osób pełniących funkcje w zarządach i radach nadzorczych mediów publicznych. W ustawie powołującej do życia RMN nie powrócono do systemu konkursowego.

Ignorowanie zobowiązań międzynarodowych

Warto zaznaczyć, że kwestia niezależności organów nadzorczych w mediach publicznych jest jednym z najistotniejszych elementów, na które zwracają uwagę i Komisja Wenecka, i Komitet Ministrów Rady Europy. Nie wskazują, co prawda, konkretnego modelu powoływania członków takich organów, zwracają jednak uwagę, że powinny się one składać z jak najbardziej zróżnicowanych podmiotów wybieranych przez zróżnicowane gremia.

W opinii dotyczącej węgierskiej ustawy medialnej Komisja Wenecka wskazała jako dobrą praktykę wyłanianie jednego z członków przez władzę sądowniczą spośród sędziów. Ponadto Komisja Wenecja uznała, że wprowadzenie przez ugrupowanie posiadające większość parlamentarną nowych rozwiązań w zakresie powoływania członków rad podmiotów nadawczych „cementuje” wpływ tejże grupy politycznej na ciała regulacyjne.

W rekomendacji Komitetu Ministrów Rady Europy z 2000 r. w sprawie niezależności i funkcjonowania ciał regulacyjnych dla sektora nadawczego zwrócono się natomiast do państw członkowskich o przyjęcie gwarancji mających zapewnić niezależność funkcjonowania rad medialnych, w celu usunięcia ryzyka politycznego wpływu na te instytucje.

Media publiczne potrzebują większej niezależności politycznej i stabilności finansowania

Pomimo jednoznacznego sprzeciwu wyrażonego przez Dunję Mijatović trzech z pięciu członków Rady zostało wybranych z grona czynnych polityków (są posłami z partii większościowej). Taki skład może prowadzić do wywierania wpływu politycznego na media publiczne, co z kolei długoterminowo wpływa na pluralizm informacji przez nie przekazywanych. Na obowiązek przedstawienia przez media publiczne zróżnicowanych informacji i poglądów wskazuje Europejski Trybunał Praw Człowieka.

W wyroku w sprawie Manole i inni przeciwko Mołdawii (wyrok z 17 września 2009 r.), Trybunał podkreślił, że na państwie ciąży pozytywny obowiązek zagwarantowania dostępu opinii publicznej do mediów, w których przedstawiany będzie niezależny, pluralistyczny przekaz odzwierciedlający m.in. różnorodność perspektyw politycznych w kraju. Ponadto władze mediów publicznych mają obowiązek zagwarantowania dziennikarzom swojej pracy bez nacisków i powinny powstrzymywać się od ingerencji w przekazywane treści. Niestety konflikty, jakie pojawiły się pomiędzy dziennikarzami a zarządami, m.in. w Polskim Radiu – w Programach Drugim i Trzecim – wskazują, na to, że do zachwiania pluralizmu informacyjnego już w mediach publicznych doszło.

Niewykorzystane szanse

Ustawa nie przewiduje również udziału innych podmiotów w procesie wyboru bądź odwoływania członków zarządów i rad nadzorczych mediów publicznych (przed grudniową nowelizacją w proces ten były zaangażowane różne gremia, np. kandydatów do konkursu na członków rad nadzorczych prowadzonego przez KRRiT zgłaszały organy kolegialne uczelni akademickich). Ustawa nie określa również kryteriów merytorycznych, jakie powinny spełniać osoby zasiadające we władzach mediów publicznych, ani zasad ich wyboru, np. w drodze otwartych i przejrzystych konkursów. Nie określa długości kadencji, funkcji, ani przesłanek ich odwołania (na co wskazuje m.in. wspomniana wyżej rekomendacja Komitetu Ministrów Rady Europy w sprawie zarządzania mediami publicznymi z 2012 r.). Decyzje RMN w tym zakresie będą więc w dużej mierze uznaniowe oraz nie będą poddane jakiejkolwiek kontroli społecznej.

Warto odnotować również, że zgodnie z art. 16 ustawy Kancelaria Sejmu zapewnia biurową i finansową obsługę Rady Mediów Narodowych. Zakładając nawet, że rozwiązanie to jest tymczasowe, może ono poważnie osłabiać autonomię Rady, w praktyce uzależniając ją finansowo od Kancelarii Sejmu. Należy podkreślić, że KRRiT funkcjonuje obecnie w oparciu o własny budżet. Co więcej, prace Krajowej Rady wspiera urząd, który tworzą osoby posiadające specjalistyczną wiedzę z zakresu funkcjonowania mediów publicznych. Tworzenie odrębnej struktury zajmującej się tym obszarem rodzi zatem także wątpliwości co do zgodności z zasadą gospodarności.

W ustawie nie przewidziano ponadto szczegółowego sposobu funkcjonowania Rady (poza określeniem sposobu podejmowania uchwał). W art. 11 ust. 4 wskazano jedynie, że Rada uchwali regulamin określający tryb jej prac. Takie rozwiązanie powoduje ryzyko braku kontroli społecznej nad podejmowanymi przez nią decyzjami dotyczącymi zarządzania instytucjami zaufania publicznego, a w przyszłości znaczącym majątkiem publicznym.

Wesprzyj Więź

Ustawodawca nie wykorzystał szansy na dostosowanie przepisów medialnych do standardów międzynarodowych, w celu zagwarantowania im większej niezależności i pluralizmu informacji w nich prezentowanych. Media publiczne wymagały i wymagają gruntownej przebudowy w celu zapewnienia większej niezależności politycznej organów kontrolnych, takich jak KRRiT oraz zapewnienia stabilności ich finansowania.

Pomimo zapowiedzi gruntownych reform ustawodawca ograniczył się do przyjęcia dwóch „protez” legislacyjnych, które pogłębiły już istniejące problemy. Ponadto zrobił to bez uwzględnienia międzynarodowych zobowiązań Polski, narażając nasz kraj na szeroką krytykę ze strony organizacji międzynarodowych. Ignorowanie zobowiązań międzynarodowych oraz standardów prawa międzynarodowego staje się smutnym zwyczajem polskiego ustawodawcy.

Za ten zwyczaj zapłacą podatnicy za kilka lat, gdy wobec Polski zaczną zapadać pierwsze wyroki, m.in. Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Podziel się

Wiadomość

Przypominajmy, przypominajmy wszystko, co złego zrobił PiS (złego, albo śmiesznego, bo RMN, która miała być nową jakością to kupa śmiechu, nie kamieni), ale dlaczego nie przypominać dokonań Platformy w mediach? Czemu w pierwszym akapicie Autorka postanowiła nie cofać się do rządów Platformy? Przecież one mają duży wpływ na działania PiS, bo dały mu alibi. Np. dlaczego przejście Kurskiego z Ministerstwa Kultury do TVP jest jej upolitycznieniem, ale taka sama ścieżka kilka lat wcześniej “apolitycznego” Juliusza Brauna już nie? Tu nie chodzi o to, że J.Braun nie ma zaszarganej reputacji tak jak J.Kurski, ale o uczciwą procedurę wyłaniającą władze mediów publicznych budującą Państwo. Tak jak ws. Trybunału Konstytucyjnego, PiS poszedł koleiną po PO, owszem, trochę szybciej i głębiej, ale dla mnie i dla wielu to już ma mniejsze znaczenie. RMN istniała już za Donalda Tuska, tylko działała niejawnie (patrz spotkania nocne Grasia z Hajdarowiczem ws. przejęcia Rzeczpospolitej), więc PiS sposobem przejęcia mediów publicznych wprowadził trochę przejrzystości. Nawet red.Sierakowski z Krytyki Politycznej oburzał się, że przechył liberalno-lewicowy w mediach publicznych nie był wcześniej tak aż duży, by dać alibi PiSowi na to, co robi w mediach. Może pani Autorka coś by o tym przechyle napisała? Najlepiej z powołaniem się na protesty Fundacji Helsińskiej z tamtych czasów przeciw zachwianiu pluralizmu w mediach publicznych, bo skoro przechył ten zaobserwowała Krytyka Polityczna, to chyba Fundacja Helsińska też? Wtedy uznam Pani powyższy głos za wiarygodny, a nie partyjniacki. Rozumiem, że celem artykułu było przeprowadzenie mobilizacji przeciw ustawie o dekoncentracji – no to mnie Pani nie zmobilizowała, mimo, że o działaniach PiS w mediach, zwłaszcza takich jak prowokacyjnie nieetyczna nominacja J,Kurskiego (i wszystko, co się z tym wiąże) mam zdanie krytyczne.