rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Pójdźmy gdzie indziej

Pielgrzym na Camino de Santiago. Domena publiczna

Jezusa nie zadowala głoszenie Dobrej Nowiny tylko tym, którzy już są blisko. Chce iść dalej.

Jest taka historia na samym początku Ewangelii św. Marka. Jezus naucza w Kafarnaum, zbiegają się do Niego tłumy, przynoszą Mu licznych chorych i opętanych. On zaś ich uzdrawia i wyrzuca złe duchy. Ewangelista notuje: „całe miasto było zebrane u drzwi”. Można by powiedzieć: pełny sukces. A jednak:

„Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, [Jezus] wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pospieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: «Wszyscy Cię szukają». Lecz On rzekł do nich: «Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem». I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy (Mk 1,35–39; podkreślenia moje – Z. N.)”.

Wszyscy to wcale nie wszyscy

Uwagę w tym tekście przykuwa najpierw olbrzymie zainteresowanie, jakie budzi Jezus wśród mieszkańców Kafarnaum. Ewangelista chętnie opisuje ten entuzjazm. Z pewnością ów nastrój udzielił się także Apostołom. Nic dziwnego, że następnego ranka ze zdziwieniem odkryli, iż Jezus im zniknął. Jak się okazało, oddalił się od tłumów i wybrał modlitwę w samotności. Przekonują Go więc do powrotu. Pada najmocniejszy, jak się wydaje, argument: „wszyscy Cię szukają”…

Szybko się jednak okazuje, że owi „wszyscy” to wcale nie wszyscy. Mówiąc „wszyscy Cię szukają”, Apostołowie chcą powiedzieć coś w rodzaju „mnóstwo ludzi Cię szuka”. Myślą po prostu o tych, których oni widzieli, czyli tych, którzy sami do Jezusa przychodzili. Uczniowie zakładają (i trudno tę logikę podważyć!), że skoro w Kafarnaum jest tylu ludzi chcących słuchać Jezusa, to po prostu trzeba się nimi zająć.

Jezus jednak ich zaskakuje. Oświadcza im: „Pójdźmy gdzie indziej”. Nie zadowala Go głoszenie Dobrej Nowiny tylko tym, którzy już są blisko. Chce iść dalej. Nawet twierdzi: „Na to wyszedłem”. Komentatorzy Biblii podkreślają, że w dosłownym sensie słowa te znaczą: „Na to wyszedłem z Kafarnaum”, ale w głębszym, duchowym znaczeniu można je rozumieć jako: „Na to wyszedłem od Ojca”.

Może więc na to Jezus wyszedł od Boga między ludzi, żeby iść dalej, iść „gdzie indziej”; żeby pójść nieco dalej od „swoich” i zaryzykować; żeby nie osiąść na laurach i zadowolić się zafascynowanymi tłumami idącymi za Nim; żeby nie poprzestawać na tym, iż szukają Go i idą za Nim pozornie „wszyscy”; żeby oprócz tych, którzy sami przyszli, zobaczyć innych: ludzi aktualnie oddalonych i może nawet zupełnie niezainteresowanych, a na pewno znajdujących się poza horyzontem postrzegania Jego uczniów; żeby pójść trochę w nieznane, w takie miejsca, w których Go jeszcze nie było, a gdzie na pewno też Go potrzebują, nawet jeśli (jeszcze?) Go nie poszukują.

Zadomowieni i poszukiwacze

Ten ewangeliczny opis przychodzi mi na myśl, gdy zastanawiam się nad jednym z najbardziej inspirujących spostrzeżeń we współczesnej filozofii i socjologii religii. Mowa o – fundamentalnym dla zrozumienia duchowego klimatu współczesności – rozróżnieniu na „zadomowionych” i „poszukiwaczy” (dwellers and seekers).

Wiara zadomowionych koncentruje się wokół stabilnej świątyni, wiara poszukiwaczy jest wiarą pielgrzyma

Dystynkcja ta przyjęła się w ostatnich latach wśród intelektualistów głęboko analizujących fenomen współczesnych przemian religii. Propagowana jest m.in. przez kanadyjskiego filozofa Charlesa Taylora. Autorem tego rozróżnienia jest jednak amerykański socjolog Robert Wuthnow. W książce „After Heaven: Spirituality in America Since the 1950s”, nawiązując do obrazów biblijnego Izraela, Wuthnow opisał dwie dominujące (jak widać, nie tylko współcześnie) formy duchowości: jedna skoncentrowana jest na poszukiwaniu, druga na zadomowieniu.

Analizując Księgę Wyjścia, Wuthnow podkreślał tymczasowość ówczesnej żydowskiej duchowości. Na czele ludu Izraela stał Mojżesz jako prorok (lider oczywisty, ale niezinstytucjonalizowany); miejscem kultu był namiot, który można było szybko zwinąć i przestawić; Bóg szedł ze swym ludem w postaci słupa obłoku lub ognia. Gdy zaś Żydzi dotarli do Ziemi Obiecanej, zmieniła się także ich duchowość. Pojawili się kapłani i świątynia wypełniona obecnością Bożą – ale w specjalnym miejscu: Świętym Świętych.

Te dwa etapy historii Izraela to archetyp rozróżnienia dwóch duchowości: skoncentrowanych na poszukiwaniu i na zadomowieniu. Zadomowieni akcentują stabilność, jedność wspólnoty, spójność zasad, wyraźne granice. Poszukiwacze cenią doświadczenie i emocje, możliwość eksploracji nieznanego, swobodę poszukiwań. Wiara zadomowionych koncentruje się wokół stabilnej świątyni, wiara poszukiwaczy jest wiarą pielgrzyma. Zadomowieni prowadzą życie bardziej osiadłe, chcą żyć w świecie znanym, bezpiecznym, sprawdzonym. Poszukiwacze wciąż tęsknią za czymś więcej (nawet niekoniecznie czymś nowym).

Te dwie opisowe kategorie stały się dość popularne wśród filozofów, teologów i socjologów. Intensywnie nawiązywał do nich międzynarodowy zespół badaczy pod wodzą zmarłego w 2016 r. ks. George’a F. McLeana z waszyngtońskiej Council for Research in Values and Philosophy. W ostatnich latach twórczo rozwija tę kategoryzację ks. Tomáš Halík. Czeski myśliciel prowadzi obecnie międzynarodowy projekt badawczy o przyszłości religii w Europie Środkowo-Wschodniej, dla którego rozróżnienie na zadomowionych i poszukiwaczy jest jednym z istotnych punktów wyjścia (o ostatnim sympozjum zorganizowanym w ramach tego projektu pisze ks. Rafał Pastwa).

Wesprzyj Więź

Doświadczenie czeskie pomogło Halíkowi dostrzec kolejną istotną grupę, jaką są „apateiści” (określenie użyte po raz pierwszy bodaj przez Jonathana Raucha) – czyli osoby, które są, a przynajmniej wydają się, całkowicie obojętne wobec kwestii duchowych, a tym bardziej religijnych. Ich zdaniem, wiara nie ma żadnego znaczenia dla ludzkiego życia, zajmują się więc tym, co uznają za rzeczywiste.

To jest fragment tekstu opublikowanego w kwartalniku „Więź”, lato 2017.

KUP „WIĘŹ” w wersji papierowej lub elektronicznej!

„Więź”, lato 2017

Podziel się

Wiadomość