rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Polsko-czeskie trupy w szafie

Uroczystości po wkroczeniu wojsk polskich do Czeskiego Cieszyna w 1938 r.

Sympatia między Polakami i Czechami jest powierzchowna. Nasze stosunki są ciągle zdominowane przez stereotypy. 

Gdyby chcieć wyważyć, czy w relacjach Polaków z Czechami w najnowszej historii dominowały elementy współpracy i przyjaźni, czy wrogości i konfliktu, to z pewnością obie szale nie byłyby równo obciążone. Na pierwszej z nich można by oczywiście położyć choćby spotkania opozycjonistów z Komitetu Obrony Robotników i Karty 77 w Karkonoszach i Solidarność Polsko-Czechosłowacką lub ideę utworzenia federacji polsko-czeskiej w czasie II wojny światowej. Zdecydowanie przeważyły jednak momenty trudne, jak trwający w czasie pierwszej wojny światowej i po jej zakończeniu konflikt o Cieszyn, zajęcie Zaolzia przez Polaków w czasie kryzysu monachijskiego, interwencja wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji czy mocno antysolidarnościowa polityka czechosłowackich komunistów w latach 80.

Michał Przeperski, „Nieznośny ciężar braterstwa. Konflikty polsko-czeskie w XX wieku”
Michał Przeperski, „Nieznośny ciężar braterstwa. Konflikty polsko-czeskie w XX wieku”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016

„Nie ma sensu koloryzowanie wzajemnych relacji, tworzenie mitów o «dwóch bratnich narodach». Spójrzmy trzeźwo na historię, na to, co było w niej pięknego, i to co było wstydliwego. Skoro popularnością cieszą się w Polsce czescy pisarze, czescy reżyserzy, czy też – last but not least – czescy piłkarze, warto przypomnieć również o trudnej historii wzajemnych stosunków” – pisze historyk Michał Przeperski, autor pracy, która otrzymała niedawno prestiżową nagrodę czasopisma „Nowe Książki”, „Nieznośny ciężar braterstwa. Konflikty polsko-czeskie w XX wieku”. Jej tytuł, choć nawiązuje do najbardziej znanego dzieła niezwykle popularnego w Polsce Milana Kundery, jasno wskazuje na to, że autora interesuje przede wszystkim ta mniej optymistyczna część relacji Polski z jej południowym sąsiadem.

Książka Przeperskiego dotyczy historii najnowszej, ale jej autor, chcąc pokazać stan, w jakim relacje polsko-czeskie znajdowały się u progu XX wieku, sięga głęboko wstecz. Południowy sąsiad w historii naszego państwa odegrał bowiem niebagatelną rolę już u samego jego początku, wszak Mieszko I wziął ślub z czeską księżniczką Dobrawą i przyjął chrzest właśnie z rąk Czechów. Na ironię losu zakrawa fakt, że jedno z najbardziej katolickich społeczeństw w Europie XXI wieku, chrystianizację zawdzięcza państwu uważanemu obecnie (mniejsza z tym, czy aby na pewno słusznie) za najbardziej zlaicyzowane.

Na początku czytelnik dostaje krótki wykład o historii stosunków polsko-czeskich. To jednak tylko wstęp do głównego wątku książki. „W XX stulecie tak Polacy, jak i Czesi wchodzili w zasadniczo w dość podłych nastrojach – pisze Przeperski. – Świadomość narodowa jednych i drugich była już wykształcona, ale oba narody musiały walczyć o swój «stan posiadania». Polacy – żyjący pod trzema różnymi zaborami – przede wszystkim bronili się przed intensywną germanizacją prowadzoną w zaborze pruskim oraz rusyfikacją na ziemiach zebranych przez imperium carów. Znacznie lepiej wyglądała sytuacja w Galicji, gdzie Polacy przeżywali czas rzeczywistego odrodzenia narodowego. Czesi natomiast jak ognia obawiali się germanizacji prowadzonej przez Niemców austriackich na ziemiach czeskich. Gdyby zatem spojrzeć z «lotu ptaka» na położenie obu narodów, to można by uznać, że łączyła je wspólnota interesów. Miały wspólnych przeciwników, walcząc z tymi samymi mocarstwami i marzyły o wolności, która kojarzyła się jednoznacznie z odbudowaniem państwa narodowego. Oba słowiańskie narody miały podobne języki, a coraz bliższe kontakty kulturalne na przełomie wieków XIX i XX wydawały się obiecujące”. 

Od konfliktu do konfliktu

Mimo to w relacjach między państwami było wiele konfliktów. Nie bez znaczenia był też czynnik geopolityczny, który oba kraje lokował na pograniczu miedzy państwami zachodnimi a Rosją (w jej różnych formach państwowych), co zdecydowanie wpłynęło negatywnie na te relacje, gdyż często decydowała o nich polityka sąsiednich mocarstw.

Po pierwszej wojnie światowej wybuchł gwałtowny spór graniczny o Zaolzie (jak pisze autor, było to miejsce przejściowego pogranicza polsko-czeskiego), który doprowadził do konfliktu zbrojnego. Jako pierwsi siły użyli Czesi, którzy w styczniu 1919 roku wkroczyli zbrojnie na Śląsk Cieszyński. Walki miały ostry przebieg, zdarzyły się przypadki zbrodni wojennych na polskich cywilach oraz jeńcach (na przykład kilkunastu polskich żołnierzy wziętych do niewoli, a następnie zamordowanych przez Czechów w Stonowie w styczniu 1919 roku). Ostatecznie większość ziem spornych wywalczyła sobie Czechosłowacja. Polacy ponieśli porażkę. Tak zaczęły się złe stosunki obu państw w dwudziestoleciu międzywojennym, zakończone zajęciem Zaolzia przy wykorzystaniu agresji III Rzeszy na Czechosłowację. Do dziś budzi to wstyd u części Polaków. Przeperski dostrzega w tych wydarzeniach winy obu stron konfliktu: zarówno brutalność Pragi, jak i (w konkretnej sytuacji Zaolzia) sprzyjającą Berlinowi politykę Warszawy.

Najpierw Czesi mordowali polskich cywilów, a później Polacy w odwecie wzięli wraz z Hitlerem udział w rozbiorze Czechosłowacji? Historyków słusznie oburzałyby takie uproszczenia, ale to właśnie te dwa obrazy ze stosunków polsko-czeskich w okresie międzywojennym przebiły się do pamięci zbiorowej obu narodów, która siłą rzeczy jest selektywna, a więc każdy z narodów „wybiera” to, co chce. Książka Przeperskiego pozwala zastąpić potoczne i uproszczone widzenie historii dogłębną wiedzą, podaną w strawny dla przeciętnego czytelnika sposób. To jej niewątpliwy atut. Można ją polecić każdemu zainteresowanemu historią najnowszą.

Odpowiedzialność mocarstw?

Narracja w „Nieznośnym ciężarze braterstwa…” w dużej mierze prowadzona jest wokół spraw konfliktowych, które do dzisiaj są „trupami” w polskich i czeskich szafach. Chociaż Przeperski nie chce współtworzyć sielankowego mitu o braterstwie obu narodów, to w zakończeniu książki można dostrzec akcent idący w pewnym sensie w tę właśnie stronę. Podkreślono w nim mocno (niemal jako decydującą) rolę innych państw: mocarstw zachodnich, III Rzeszy oraz – w przypadku sporu granicznego w latach czterdziestych – Związku Sowieckiego. Konflikty polsko-czeskie to w dużej mierze zdaniem Przeperskiego efekt polityk wielkich mocarstw. „Jednym z najbardziej charakterystycznych elementów relacji polsko-czeskich w ostatnich dwustu latach było to, że tylko krótkimi okresami układały się one według realnych interesów obu stron. Najczęściej bowiem dyktowały je zewnętrzne siły i układy”.

Można zadać pytanie, czy taka konstrukcja nie próbuje częściowo rozgrzeszać polskich i czeskich polityków. Zwłaszcza, że autor dalej pisze: „Na dobrą sprawę dopiero ostatnie ćwierćwiecze daje nam szanse na budowę trwałych i przyjaznych stosunków, opartych na gruntownym poznaniu i zrozumieniu własnych racji”. Oznaczałoby to niemal, że wszystko, co złe w naszych stosunkach, zawdzięczamy „rozgrywaniu” nas przez inne państwa. Natomiast wolni dziś od nacisków mocarstw Polacy i Czesi mogą żyć w pełnej zgodzie i atmosferze wzajemnego zrozumienia. Szkoda, że nie ma tu postawionej kropki nad „i” w postaci choćby paru stron refleksji o tym, jak tę szansę wykorzystano. Odpowiedź pewnie byłaby mocno pesymistyczna i dotyczyłaby ona chyba nie tylko trudnych relacji między rządzącymi oboma państwami po 1989 roku politykami, lecz także wzajemnego postrzegania się obu narodów.

Siła stereotypów

Wesprzyj Więź

Choć niektóre badania wskazują, że oba narody postrzegają się lepiej, a w Polsce wielką popularnością cieszy się choćby literatura czeska (czy też polskie reportaże na temat Czechów), to nie da się ukryć, że jeszcze wiele jest do zrobienia. Trzeba docenić tu i przypomnieć dorobek polskiej i czeskiej kultury niezależnej, która zrobiła wiele dla wzajemnego poznania się obu państw. Dzięki istniejącemu od lat 70. drugiemu obiegowi Polacy zaczęli kulturę czeską utożsamiać już nie tylko z wojakiem Szwejkiem czy kiczowatymi utworami Karela Gotta, ale też z wybitnymi dziełami tamtejszych dysydenckich i emigracyjnych pisarzy. Zainteresowanie było zresztą wówczas obustronne.

Weronika Parfianowicz-Vertun, „Europa Środkowa w tekstach i działaniach. Polskie i czeskie dyskusje”
Weronika Parfianowicz-Vertun, „Europa Środkowa w tekstach i działaniach. Polskie i czeskie dyskusje”, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2016

Między innymi o tych relacjach niezależnych obiegów kultury obu państw mówi wydana niedawno książka kulturoznawczyni Weroniki Parfianowicz-Vertun „Europa Środkowa w tekstach i działaniach. Polskie i czeskie dyskusje”. Pisze ona: „Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że nigdy w wieku XX (a z pewnymi zastrzeżeniami można by stwierdzić, że również nigdy później) kontakty polsko-czeskie nie były tak wzmożone, wymiana kulturalna tak szeroka i wynikająca z obopólnego zainteresowania; nigdy też nie było tak wielu płaszczyzn wymiany myśli, idei, koncepcji politycznych, jak w latach 80”.

Mimo pozytywnych zmian, na poziomie ogólnospołecznym wzajemne zainteresowanie jest nadal powierzchowne. Może właśnie różnice kulturowe jeszcze bardziej niż polityka dzieliły i dzielą obydwa narody, które – choć geograficznie są sobie tak bliskie – mentalnie pozostają w sferze wzajemnego niezrozumienia. Różnice te widać gołym okiem: na praskich straganach sprzedają się koszulki ze znakiem „Zakaz wjazdu dla czołgów”, a w Warszawie – z napisami o Powstaniu Warszawskim lub żołnierzach powojennego podziemia.

Podziel się

Wiadomość

Ta książka to moim zdaniem wyjątkowo nieudany debiut p.Przeperskiego. Wbrew reklamowaniu ksiązki jako obiektywnej i rzetelnej, autor nie miał szansy zbliżyć się nawet do obiektywnego spojrzenia na polsko-czeskie konflikty bo z całej bibliografii tylko 10 % stanowią dokumenty/publikacje czeskie ( lub z czeskiego przetłumaczone), a w dodatku jeszcze p. Przeperski j.czeskiego nie zna lub zna go bardzo słabo…
Ilość błędów merytorycznych, półprawd i jaskrawych przemilczeń jest szokująca m.in. przy opisie wojny z 1919r, krwawych starć przedplebiscytowych 1919-1920 czy aneksji Zaolzia 1938 bardzo jaskrawo widać jak powierzchowna i nieugruntowaną wiedzę ma p. Przeperski. Wyjątkowo kompromitujące są pomyłki przy opisywaniu zbrodni w Stonawie, pomyłki przy opisie jedynej większej bitwy polsko-czeskiej w XX w (pod Skoczowem). W książce mamy wręcz do czynienia z próbą zafałszowania faktów historycznych np. s.318: “Warunki, jakie stworzono Czechom, gdy idzie o rozwój ich szkolnictwa na Zaolziu budziły gorzkie refleksje również wśród niektórych polskich intelektualistów” – przy czym stwierdzenie “warunki rozwoju czeskiego szkolnictwa” brzmi kuriozalnie i jest kłamstwem – likwidację wszystkich (również tych istniejących przed 1914r.) czeskich szkół, przedszkoli i bibliotek przeprowadzono brutalnie w 3 tygodnie – do końca października 1938r. Zresztą o przeprowadzonych czystkach na anektowanym Zaolziu, w wyniku których do marca 1939r opuścić je musiało ponad 30 tys Czechów (w tym około 20 tys pod bezpośrednim przymusem) autor też zapomniał coś więcej wspomnieć np. czytelnicy nie maja szansy dowiedzieć się o akcji wysiedleń przeprowadzonej wyjątkowo perfidnie w Wigilię 24.12.1938r gdy dano czeskim rodzinom 6 godzin na opuszczenie Polski itd. itd.
O ile przy opisie czeskich działań autor bardzo szczegółowo podaje nam każde działanie czeskich polityków, np. niechętne Polsce zdanie z prywatnej korespondencji – to tym bardziej jaskrawo widać skalę celowych przemilczeń wrogich anty czeskich działań naszej dyplomacji i ministra Becka w 1938 r. Bardzo znaczące są także takie pomyłki jak powtarzanie sformułowania “czechosłowaccy naziści” dla opisania nazistowskiej Partii Sudeckich Niemców, którzy absolutnie nie uważali sie za Czechosłowaków, a Czechosłowację chcieli zniszczyć….
Błędów jest strasznie dużo – niektóre wręcz szokujące, na poziomie wiedzy ze szkoły podstawowej jak np. opis udziału Czechów w bitwie pod Grunwaldem 1410.
Nie wiem jakie były intencje autor, ale zamiast przełamać stereotypy i pokutujące wzajemne uprzedzenia oparte często na niewiedzy, swoją publikacja tylko je powtarza i pogłębia.

Ostatnie zdanie mnie ubawiło: “Różnice te widać gołym okiem: na praskich straganach sprzedają się koszulki ze znakiem „Zakaz wjazdu dla czołgów”, a w Warszawie – z napisami o Powstaniu Warszawskim lub żołnierzach powojennego podziemia”. Równie dobrze można było napisać: “w Polsce mieszkają Polacy, w Czechach Czesi”…